Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro chce by petro, cyfrowa waluta Wenezueli, stała się narodową walutą kraju.
Trudno oceniać to jednak jako krok w kierunku innowacji, a raczej jako desperację wenezuelskiego polityka. Państwo zmaga się bowiem z inflacją, która zniszczyła już poprzednią „zwykłą” walutę. W jej miejsce wyemitowano suwerennego boliwara (walutę fiducjarną) oraz wprowadzono właśnie petro.
Krok naprzód?
Pierwotnie kryptowaluta miała mieć pokrycie w ropie naftowej, która jest w posiadaniu Wenezueli. Zgodnie z nowym dokumentem opisującym aspekty ekonomiczne i technologiczne e-monety, nie ma ona już pokrycia w 100% w zasobach ropy naftowej. Zamiast tego jest wspierana w 50 procentach ropą, 20 procentach złotem, 20 procentach żelazem i 10 procentach diamentami.
Takie dane pozwalają chyba prezydentowi patrzeć z optymizmem w przyszłość.
- Dziś robimy krok naprzód, wprowadzając petro jako walutę krajową i platformę dla wzmocnienia naszej suwerenności finansowej – ogłosił Maduro.
Jakby było tego mało, polityk patrzy na ekonomiczną naturę kryptowaluty w dość oryginalny sposób. Oświadczył bowiem, że jego token "w przeciwieństwie do innych cyfrowych walut nie musi być wydobywany, ponieważ ma już wartość; jest chroniony wenezuelskim ropą i bogactwem górniczym."
Kopia Dasha
Zmieniają się także parametry techniczne petro. Zgodnie z nową białą księgą kryptowaluta jest właściwie kopią popularnego… Dasha. Ma korzystać z algorytmu X11 Dash.
Sprawę dość dosadnie komentują już obserwatorzy rynku. "Nowy token Wenezueli jest rażącym klonem Dasha",
napisał na Twitterze Joey Zhou.
Nadal nie wiadomo też, gdzie nowy wynalazek Wenezueli jest możliwy do nabycia. Maduro twierdzi, że "petro jest już obecne w sześciu najwyższych międzynarodowych giełdach na świecie i zostanie zaakceptowane na poziomie krajowym". Jakie to jednak platformy? Tej informacji nie podano.
Lek na sankcje
Przede wszystkim jednak nie sposób nie pomyśleć o petro jako próbie obejścia sankcji, jakie dotykają Wenezuelę ze strony USA. Sam Maduro zresztą nie kryje tego faktu. "Wszyscy Wenezuelczycy będą mieli dostęp do petro, a przez to do międzynarodowych zakupów" – takie cytaty prezydenta można przeczytać w mediach. Od polityka dowiadujemy się przy okazji, że "monety są obecnie legalnym substytutem dolarów w transakcjach na rynku nieruchomości, a także płaceniu za towary, takie jak bilety lotnicze, hotele i tym podobne."
Wenezuelska władza żywi też nadzieję, że petro stanie się panaceum na czarny rynek i mafie, które ponoć coraz bardziej zagrażają bezpieczeństwu ekonomicznemu kraju. Minister spraw zagranicznych, Jorge Arreaza, oskarżył wręcz wprost tego typu nielegalne organizacje o pogłębianie kryzysu w państwie.
Wyzwaniem będzie teraz niejako wpisanie petro w gospodarkę. Na razie ustalono kurs kryptowaluty. Każda jednostka będzie odpowiadać 3600 suwerennych bolivarów. Ma być też jedną z jednostek rachunkowych.