Kopanie Bitcoinów to obecnie prawdziwa żyła złota, nie dziwne, więc że branża ta kwitnie. Jednak mining posiada również drugą, nieco ciemniejszą stronę medalu. Farmy Bitcoina zużywają bowiem ogromną ilość energii elektrycznej, którą porównywać już można do jej konsumpcji w całych państwach.

Co by było gdyby Bitcoin był państwem?
To, że sieć Bitcoin zużywa obecnie ogromne ilości energii elektrycznej, jest oczywiste, ale czy zastanawiałeś się kiedyś ile dokładnie? Sprawą tą zajęli się ostatnio naukowcy Uniwersytetu Cambridge, którzy oszacowali, że sieć najstarszej kryptowaluty konsumuje 121,36 TWh prądu rocznie, czyli więcej niż Holandia czy Argentyna! Zużycie te można już porównywać z całymi państwami, więc wyniki są zatrważające. Według statystyk konsumpcja energii elektrycznej sieci Bitcoin porównywalne jest też z Ukrainą, czy Szwecją, niewiele brakuje jej także do Polski. Dodatkowo przy obecnych warunkach nie ma szans na to, że liczba ta w najbliższym czasie spadnie. Kurs BTC osiąga ostatnimi czasy coraz wyższe ceny na giełdach, co stanowi zachętę dla górników, którzy kopią jeszcze więcej, dlatego aby zużycie energii się obniżyło, wartość BTC musiałaby znacząco spaść, co obecnie jest mało prawdopodobne.
Zużycie energii elektrycznej wybranych państw i sieci Bitcoin. Źródło: bbc.com
Dlaczego mining zużywa tak dużo energii?
Do kopania kryptowalut potrzebne są specjalistyczne komputery, które wykonują skomplikowane obliczenia matematyczne. Za pomocą tego procesu wydobywa się kolejne bloki w sieci Bitcoina, za co górnicy nagradzani są w postaci BTC. W tym czasie komputery nieustannie pracują, a ponieważ kurs BTC jest obecnie bardzo wysoki, na całym świecie zakładane są farmy Bitcoina, gdzie bloki wydobywa się masowo.
Ostatnimi czasy głośno było o Iranie, który zmaga się obecnie z deficytem prądu, chociaż prawdopodobnie to nie wydobywanie BTC stanowi główne źródło tego problemu, tamtejszy rząd postanowił zamknąć niektóre farmy Bitcoinów, mimo ogromnych przychodów tych przedsiębiorstw.